Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Poland

Down Icon

„Prometeusz” żegna dyrektora Waldemara Dąbrowskiego

„Prometeusz” żegna dyrektora Waldemara Dąbrowskiego

Wszyscy kandydaci biorący udział w niedawnym konkursie na dyrektora Opery Narodowej w przedstawionych przez siebie programach wypowiadali się z uznaniem o dokonaniach i kondycji Polskiego Baletu Narodowego. Zwycięzca konkursu i nominowany na dyrektorskie stanowisko Boris Kudlička dobitnie wręcz podkreślał rolę tego zespołu w strukturze Teatru Wielkiego – Opery Narodowej.

Ostatnia premiera Waldemara Dąbrowskiego

W sposób niezamierzony najnowszy spektakl Krzysztofa Pastora stał się ostatnią premierą, która zamyka ponaddwudziestoletnią kadencję dyrektorską Waldemara Dąbrowskiego. To on 16 lat temu miał pomysł na stworzenie Polskiego Baletu Narodowego i ściągnął z zagranicy Krzysztofa Pastora, by został szefem mającego zespołu dużą autonomię, a przy tym stanowiącego integralną część tej olbrzymiej instytucji operowej.

W ciągu kilkunastu lat udało się stworzyć zespół baletowy, który zyskał renomę w Europie. Jest narodowy w charakterze i międzynarodowy w swoim składzie, bo o przyjęcie do Polskiego Baletu Narodowego ubiegają się obecnie artyści z całego świata. Przez dziesięciolecia najbardziej utalentowani polscy tancerzy masowo wyjeżdżali na Zachód, obecnie to my możemy pozwolić na dobieranie sobie artystów z Europy, Azji czy z Australii.

Nieoczywisty dla wielu widzów, zaskakujący „Prometeusz” to wizytówka artystycznej kondycji Polskiego Baletu Narodowego, ale i Krzysztofa Pastora jako choreografa. Po serii spektakli z rozbudowaną fabułą stworzył balet także z akcją, ale jednak przede wszystkim operujący metaforami i symbolami.

Prometeusz i jego brat Epimeteusz

Widzom, którzy nie odebrali dogłębniejszego wykształcenia z antycznej mitologii, a tych jest dzisiaj większość, warto poradzić, by przed spektaklem wygooglowali sobie historię Prometeusza. Fakt, że wykradł on bogom ogień, jest może znany, ale kto dzisiaj wie, kim była dla niego Pandora ze swoją puszką i jaką rolę w tej historii odegrał brat Prometeusza Epimeteusz.

O tym wszystkim opowiada część pierwsza baletu Krzysztofa Pastora zaczynająca się od Uranosa (i jego małżonki Gai), który z chaosu stworzył Ziemię i ludzi. Dla Zeusa ogień jest atrybutem wszechmocnej władzy, a Prometeusz nie ma cech herosa, jest w nim współczucie dla nędznej egzystencji ludzkiej.

W premierowej obsadzie zostali znacząco zróżnicowani. Vladimir Yaroshenko to Zeus o pięknej, męskiej postawie i wyrazistych gestach. Patryk Walczak (Prometeusz) – bardziej chłopięcy i delikatny, ale o nieprawdopodobnej sile emocji. Paweł Koncewoj – Epimeteusz bardzo jest przywiązany do brata, ale jednocześnie nie potrafi oprzeć się urokowi Pandory, która z woli Zeusa została przeznaczona dla Prometeusza, a pokochała jego brata.

Męski kwartet postaci dopełnia złocisty Orzeł wymierzający okrutną karę Prometeuszowi, ale jednocześnie współczujący mu i w przedziwny sposób związany z jego losem. Kristóf Szabó, tancerz o silnej osobowości, idealnie nadaje się kreowania tak niejednoznacznych bohaterów. Relacje między nimi oparte na ekspresyjnej choreografii, na męskich duetach z efektownymi podnoszeniami budują napięcie pierwszej części spektaklu.

Co kryje puszka Pandory

Kontrapunktem jest dla nich eteryczna Chinara Alizade o pięknych, miękkich ruchach rąk i tańcu najwyraziściej wyprowadzonym z techniki klasycznej. Jej Pandora ma oczywiście niezdrową ciekawość zmuszającą ją do otwarcia otrzymanej od Zeusa puszki. Ale pozostaje też szlachetność, więc zamyka puszkę nie pozwalając z niej ulecieć rzeczy najcenniejszej – światełku nadziei.

Chinara Alizade jako Pandora w balecie „Prometeusz” Krzysztofa Pastora

Chinara Alizade, Prometeusz

Chinara Alizade jako Pandora w balecie „Prometeusz” Krzysztofa Pastora

Foto: Ewa Krasucka

Za sprawą Pandory wydostały się natomiast kataklizmy i nieszczęścia. Odmieniły życie ludzi, co pokazuje akt drugi: cierpienia, śmierć, wojny, pożary. Relacje między głównymi postaciami przeplatają się z wizją świata nękanego rozmaitymi plagami. Posługując się swoim charakterystycznym językiem tańca Krzysztof Pastor stworzył wiele sugestywnych, zróżnicowanych, symbolicznych obrazów.

„Prometeusz” szczęśliwie uniknął w tym względzie dosłowności czy jakiejkolwiek aktualizacji. Akcja rozgrywa się na dwóch poziomach (scenografia Tatyana van Walsum) i z wizualizacjami, w których dominują skały gór Kaukazu, gdzie przykuty do nich odbywał ponoć karę Prometeusz. Sceniczną surowość efektownie przełamuje biel, złoto i czerwień kostiumów oraz odgrywający ważną rolę ogień.

Mistyczny klimat „Requiem” Mozarta

Spektakl potwierdza znakomitą kondycję całego zespołu, potwierdzając, że przynależy do najlepszych kompanii baletowych Europy. I jest w „Prometeuszu” ogromna siła duchowa, jaką zawierają jedynie balety najwybitniejszych choreografów tworzone do wielkich religijnych dzieł muzycznych,

W akcie drugim Krzysztof Pastor wykorzystał bowiem „Requiem” Mozarta, choć w interpretacji orkiestry i chóru Opery Narodowej oraz czwórki młodych śpiewaków brakowało mistycznej atmosfery tego muzycznego arcydzieła. Znacznie lepiej Patrick Fournillier poradził sobie z zupełnie inną w charakterze XI Symfonią Philipa Glassa, świetnie oddający chaos powstającego świata, wzbogaconą o fortepianowy utwór Glassa „Mad Rush” w interpretacji Kuby Matuszczyka.

RP

RP

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow